sobota, 16 lutego 2013

chwila pierwsza


                                   Hey - Piersi ćwierć


                                                                       *



 Czym jest miłość? Nie potrafię określić tego zjawiska. Co­raz mniej jest jej we mnie.
Jestem modelką. Wymiary mam prawie idealne, do tego regularne rysy twarzy, drobny nosek, pełne usta. Włosy kasztanowe, dość długie, lekko falowane. Jędrna pupa i białe zęby. Mogę reklamować różne pasty do zębów, zresztą, dostałam od nich parę ofert.
No więc: po co mi miłość? Mimo tego, że jestem inteligentna, mam poczucie humoru, to nie kocha mnie żaden facet.
Zapytacie pewnie o tego, który leży obok mnie w łóżku? Nie, to pewnie kolejny, któremu podoba się tylko moje ciało. Tak, spałam z nim, bo skoro miłość nie istnieje, to dlaczego mam nie korzystać z tej przyjemności? Wielu z was pewnie teraz pomyślało, że niezła dziwka ze mnie, ale ja wolę to nazywać raczej damską wersją casanovy. To zdecydowanie lepiej brzmi, a i lepiej mnie określa.
                                          
Jednak wiele razy zastanawiałam się jak to jest kogoś kochać. Kochać tak, że jest się gotowym  oddać za niego życie, wskoczyć w ogień i wodę, pójść za nim nawet na sam koniec świata. Jak naprawdę wygląda to uczucie, ta więź, nić pożądania zwana miłością? Nigdy nic takiego w swoim życiu jeszcze nie doświadczyłam. Choć pragnęłam tego nie raz  moja natura skutecznie mi to uniemożliwiała. Czasami wydaję mi się, że mam serce z kamienia, że nigdy nie zdobędę się na jakiekolwiek uczucie. Znam siebie, nie jestem tą, która da się uwiązać. Ale mimo tego, że czasami nie widzę nic oprócz czubka własnego nosa – gdzieś tam, głęboko w środku, kompletnie nieświadomie pojawia się to jakże niespełnione pragnienie. By kochać i być kochaną.
Czasami nawzajem próbujemy odejść, zapomnieć, a nawet znienawidzić. Nienawidzić z miłości? Jak łat­wo jest oszu­kać samą siebie. Wmówić so­bie, że miłość to zja­wis­ko naj­piękniej­sze na świecie. Ja­cy ludzie są naiwni…Tak nap­rawdę miłość to tyl­ko uczu­cie chwi­lowe,  po którym następuję jeszcze gor­sza niena­wiść. Więc ja­ki w tym sens? Jaką cenę płaci­my, by móc przez kil­ka chwil do­wie­dzieć się co to szczęście? Prędzej czy później to wszys­tko i tak mi­ja. Ludzie roz­stają się, tak po p­rostu bez przyczy­ny, choć w głębi duszy na­dal bar­dzo siebie kochają. 

Go­rycz, marze­nia, miłość i wściekłość przep­la­tają się tak szybko przez mój or­ga­nizm, że nie jes­tem w sta­nie nad ni­mi zapanować. Okropny mętlik w głowie sprawia, że nie wiem czego tak naprawdę chcę. Coraz bardziej gubię się we własnym pokręconym życiu, tocząc jednocześnie wewnętrzną walkę z samą sobą.
Co robię teraz? Wracam do wspomnień z kiepskich chwil mojego życia, chociaż nie wiem po co i w jakim celu, bo przecież mogłabym dalej prowadzić swoje, przypominające wesołe miasteczko, luzackie życie, nie przejmując się niczym. Nie wstydzić się uczuć, a raczej ich braku. Doprowadzić samą siebie do samozagłady, przez emocje, które są dla mnie niczym ładunek wybuchowy.  Nie potrafię nauczyć się normalnie żyć. Żyję chwilami. Jedną, drugą trzecią… Są jak narkotyk. Tak jest łatwiej, ciekawiej, piękniej. Wszystko dookoła znika, nic się nie liczy. Potem zapominam, resetuję się i znów ranię tych na których mi zależy.

                                       ________

Mówię Wam hello ! :D
                                           
                                Poznajcie Wiktorię. 

Rozpływam się w głosie Kasi <3